Ahoj!
Drugim modelem wakacyjnym jaki wybrałem na 2024 r. Jest… samolot 🙂 podobnie jak w roku ubiegłym, gdzie bohaterem maty i nożyka był samolot odrzutowy F-16D, w tym roku również postanowiłem zrobić sobie małe wyzwanie i spróbować sił w lotnictwie. Wybór nie był tak oczywisty jak rok temu, gdy wtenczas wziąwszy zeszyt WAK z F-16D od razu instynktownie wiedziałem, że chcę podjąć się budowy tego odrzutowca, tyle w tym roku miałem mały dylemat..
Scenariusze zakładały, że będzie to:
- projekt, który jest już zakupiony i znajduje się na liście mojego modelarskiego inwentarza.
- Oczywiście arkusze miały być już pokryte kaponem (na szczęście robię to sezonowo co dwa lata sposobem hurtowym)
- i jest to model samolotu.
Zeszłoroczny F-16D prosi o towarzystwo, a mam w zanadrzu 3 możliwości – Dornier Do 17 Z-1, CANT Airone oraz F-16C/D. Nieposkromiona chęć drugiej ciekawskiej strony „mnie”, dręczy w kierunku śmigłowego jednopłatowca. W tym wypadku jestem zupełnym nowicjuszem, bo nie sklejałem jeszcze żadnego jednopłatowca z pominięciem tych, kiedy byłem uczniem podstawówki i próby związane z budową „Małego Modelarza” kończyły się bardziej na krzywopłatowcach.
Ze względu na całkowity brak doświadczenia oraz nieco wyższy poziom skomplikowania niż dotychczas sklejony model współczesnego odrzutowca myśliwskiego, porzuciłem modelarsko – lotnicze zapędy związane z bombowcami z okresu II wojny światowej, a skupienie wycelowałem w kierunku F-16C Barak, bo właśnie ten model będzie bohaterem niniejszej relacji. Poprzednio sklejony model z serii modeli wakacyjnych KRI Hasanuddin nie doczekał się relacji, dlatego drugi (z trzech) doczeka się, a to tylko dlatego, że uważam, iż F-16 z wydawnictwa GPM jest nieco bardziej wymagający, bardziej zdetalizowany oraz zwaloryzowany pod względem trzech możliwych wariantów budowy. Ponadto chciałbym podnieść sobie nieco „poprzeczkę” i wykręcić z tego modelu maks. precyzji.
Przygotowania przed rozpoczęciem prac
Należący do Izraelskich Sił Powietrznych (ang. IAF – Israel Air Force) F-16 z wydawnictwa GPM nr kat. 517, został opracowany w skali 1:33, a autorem projektu jest Rafał Ciesielski. Dotychczas widziałem tylko jeden sklejony model z powyższego wydania w wersji dwuosobowej (F-16D) i bardzo spodobał mi się kamuflaż i malowanie. Między innymi dlatego wybrałem ten projekt odrzutowca. Napomniałem już o różnych wersjach kadłuba. Zeszyt zawiera części, które pozwalają na wykonanie jednej z trzech wersji:
- F-16C Barak
- F-16D Brakeet
- F-16D Brakeet (z dodatkowymi zbiornikami konforemnymi)
Samoloty F-16C noszą w Izraelu nazwę „Barak” (Błyskawica), F-16D – „Brakeet” (Piorun), F16I – „Sufa” (Burza). Tak więc można wykonać wersję jednomiejscową lub dwie wersje dwumiejscowe.
Z ciekawostek, które znalazłem w opisie modelu, powstało sześć podstawowych wersji F-16 o oznaczeniach A, C, E (wersje jednomiejscowe) i B, D, F (wersje dwumiejscowe). Zbiorniki konforemne można wykonać jedynie w wersji dwumiejscowej.
Ucząc się technik w sklejaniu samolotu, z ciekawości zanurzyłem się w kilku informacjach, więc będę dzielił się jednocześnie budując model. A już pierwszą z takich ciekawostek, to pojęcie „zbiornika konforemnego”, który jak cytuje Wikipedia to (ang. Conformal Fuel Tank, w skrócie CFT) – dodatkowy zbiornik paliwa w samolocie, przylegający do jego kadłuba, w odróżnieniu od tradycyjnych, mocowanych poprzez podwieszenie na węźle uzbrojenia.
Model tradycyjnie budowany będzie w klasie standard, czyli 100% karton. Tak jak lubię najbardziej. Pierwsze starcie z F-16, a było to niemal rok temu, bo 17 lipca 2023 r. rozpocząłem prowadzenie relacji, tak samo w mojej drugiej konfrontacji z maszyną latającą posłużę się laserowo wyciętymi wręgami. Użyję również gotowej tłoczonej owiewki kabiny oraz drukowanych kół 3D.
Wśród czynności, do których przygotowuję się do sklejenia modelu należą:
- impregnacja arkuszy kaponem
- wybór wersji modelu
- Zeskanowanie instrukcji i rysunków montażowych
- zapoznanie się z opisem i rysunkami montażowymi w instrukcji
- zgromadzenie fotodokumentacji sklejonych modeli F-16C (nie tylko kartonowych)
- zgromadzenie fotodokumentacji prawdziwych maszyn F-16
- dobór templatek z retuszem krawędzi
Model został pokryty kaponem miesiąc temu, jest więc wystarczająco zabezpieczony. Skany rysunków montażowych, które ogląda się na monitorze komputera są bardziej czytelne, bo można powiększyć interesujący mnie zakres. Przejrzałem też mnóstwo zdjęć – prawdziwej maszyny jak i sklejonych modeli.
Do stosunkowo nie trudnych należał tym razem wybór moich templatek z mieszankami farb temperowych do retuszu. Ku zaskoczeniu, dość szybko udało mi się dobrać barwy z tych, które już posiadałem, a które mieszałem około 6 lat temu. Dzięki temu nie muszę mieszać od nowa.
Budowa Modelu
Model budowany będzie w wersji F-16C Barak (jednoosobowej). Posiadam już drewnianą podstawę z imitacją pasa startowego oraz gablotkę pleksi. Nie zdecydowałem jeszcze, czy model będzie w wersji „stojącej na pasie startowym” czy w wersji „kołowania”, jak pokazuje grafika początkowa na górze. Na pewno będę musiał „dowiedzieć” się jeszcze na wstępie klejenia kadłuba, gdyż będzie to wymagało specjalnej podstawki pod kadłub lub dodatkowych miejsc na łączenie z pasem startowym.
Rozpoczynając kolejną relację, chciałem poinformować, że od tego modelu zmieniłem konwencję opisów tytułowych rozpoczynających kolejny etap prac. Od teraz tytuł będzie inkrementacją nazwaną „Tydzień 1″, Tydzień 2” itd. Porzuciłem natomiast starszą konwencję (Dzień nr 1, dzień nr 2, itd.)
Tyle tytułem wstępu. Zapraszam do śledzenia relacji.
Moje zmiany i dodatki: (aktualizacja: 10.07.2024 r.)
- Drukowane 3D koła (kupione w sklepie GPM)
- Tłoczona owiewka kabiny pilota (kupiona w sklepie GPM)
- Przyciemniana owiewka kabiny pilota
- Metalowa rurka pitota
- Metalowe sondy „Angle of Attack”
- Metalowe odgromniki elektrostatyczne
- Wyposażenie kabiny pilota (zgodnie z instrukcją w zeszycie)
- Otwarte wnęki kół (model w wersji lądowej)
- Wytłoczenia na obudowie radaru
- Wytłoczone ręcznie z folii imitacje świateł i sygnalizatorów.
- Inne (jak coś wpadnie mi do głowy będzie wpisane tutaj)
Błędy i braki w zeszycie F-16C Barak (GPM) – nie merytoryczne!: (aktualizacja: 10.07.2024 r.)
- Literówka w instrukcji wręga opisana jako W37a jest elementem odpowiadającym części W37b.
- cd..
- cd..
PORADA !! Aby obejrzeć zdjęcie w pełnej rozdzielczości poziomej 1920px wystarczy kliknąć prawym przyciskiem myszy i wybrać opcję „POKAŻ ZDJĘCIE” lub „OTWÓRZ GRAFIKĘ W NOWEJ KARCIE”.
Dziennik hangarowy – wpis 10-lip-2024 r. (tydzień 1)
W pierwszym wpisie z relacji z budowy chciałbym jedynie zaprezentować szkielet kadłuba w wersji jedno-osobowej. Okładkę oraz arkusze z częściami.
Spasowanie elementów poszycia na wypalonym laserem szkielecie zweryfikuje późniejszy etap prac. Póki co elementy pasują do siebie, a jedynym błędem nie mającym skutków w wyglądzie modelu jest literówka w instrukcji wręga opisana jako W37a jest elementem odpowiadającym części W37b.
Na chwilę obecną nie posiadam jeszcze wszystkich dodatków (które nie należą do kompletu z zeszytem z częściami) ale na pewno nie zostaną one pominięte w odpowiednim etapie budowy. Czekam na realizację zamówienia, a dla ciekawskich zdjęcia prezentuję poniżej.
Oraz moje ukochane templatki z mieszanką barw. Napiszę kiedyś artykuł na temat retuszu, bo można wykręcić dość sporo w tej kwestii, ale na chwilę obecną jedyne co mogę napisać, to radość z tego, że mimo tak odległego czasu (około 6 lat) tempery wciąż działają, a wystarczy aktywować je kropelką wody za pomocą pędzelka. Na szczęście zrobiłem kilka różnych barw, które znalazły zastosowanie do retuszu części kartonowych modelu F-16 w Izraelskich barwach.
Dzięki za uwagę i zapraszam do kolejnego wpisu, o którym jak zawsze dowiesz się z newslettera : )
Dziennik hangarowy – wpis 14-lip-2024 r. (tydzień 2)
Biorąc pod uwagę konwencję zamieszczania wpisów, będą one zawierały tygodniowy postęp prac. Praktycznie był już wpis w tym tygodniu, ale zawierał on podsumowanie rozpoczęcia relacji – zbieranie materiałów, przemyśleń, konkluzji i budowy szkieletu. W tym drugim wpisie zacznę nieco „egzotycznie”, bo nie od budowy kadłuba…
W pierwszej kolejności postanowiłem zająć się uzbrojeniem i podwieszanymi zbiornikami do paliwa. Pamiętam, że w poprzedniej budowie myśliwca F-16 bardzo nie chciało mi się już robić rakiet bo zbudowaniu całej konstrukcji, co spowolniło zakończenie budowy. Dlatego postanowiłem rozpocząć właśnie od sklejenia uzbrojenia – nie zostawiać tego na koniec, a przy okazji rozpisać sobie i ustalić warianty, bo takie zeszyt z GPM umożliwia.
Najpierw odseparowałem z arkuszy wszystkie części potrzebne do budowy uzbrojenia, zbiorników do paliwa i pylonów – ilość części z zeszytu zubożała, bo elementów z uzbrojeniem i zbiornikami do paliwa jest sporo. Zobaczmy co mamy i jakie warianty możemy wybrać.
Literką „P” oznaczone są wszystkie części do pylonów (węzeł do podwieszania uzbrojenia lub zbiorników do paliwa)
Podwozie:
- Części oznaczone jako „J” – JDAM (+ wręgi „WJ”)
- Części oznaczone jako „K” – Bomba GBU 24 (+ wręgi „WK”)
- Części oznaczone jako „M” – Zbiornik paliwa pod-skrzydłowy (+ wręgi „WM”)
- Części oznaczone jako „O” – Bomba Mk 82
- Części oznaczone jako „R” – AIM 120
- Części oznaczone jako „S” – AIM 9
- Części oznaczone jako „T” – MAVERICK
- Części oznaczone jako „U” – GBU 12
Skrzydła:
- Części oznaczone jako „V” – Zasobnik LANTRIN
- Części oznaczone jako „N” – Zbiornik paliwa pod-kadłubowy (+ wręgi „WN”)
Wyodrębniłem również części z arkuszy z laserowymi wręgami, te potrzebne do wykonania w/w elementów. Przyznaję, że widząc je wszystkie razem obok siebie, niezmiernie po raz kolejny cieszę się, że nie trzeba wykonywać tych części „ręcznie” z szarej tektury jak dotychczas. Elementy wycinane laserowo bardzo uprzyjemniają prace i pomagają na jeszcze lepsze zapewnienie precyzji.
Najpierw skleiłem pod-skrzydłowy zbiornik do paliwa. W ten sposób chciałem wykonać pierwszy element, zapoznając się z właściwościami kartonu, jego jakością, zachowaniem nożyków, reakcji kleju BCG z zaimpregnowanym kaponem kartonem. Przy okazji udało się sprawdzić dokładność wręg wycinanych laserowo i jeśli pozostałe części są równie idealnie pasujące, to model sklejać się będzie bardzo przyjemnie. Ciekawostka: F-16 posiada dwie wersje zbiorników znajdujących się na węzłach pod-skrzydłowych, które różnią się pojemnością – Typ 370 Gal o śr. 67,3 cm (1400 l paliwa) oraz typ 600 Gal o śr. 82,8 cm (2270 l paliwa). Na pylonie centralnym pod-kadłubowym możliwe jest przenoszenie zbiornika paliwa o pojemności 1135 litrów. Różnica między zbiornikami 370, a 600 (oprócz wymiarów i pojemności) to ilość wlewów – 370 posiada dwa wlewy z przodu. Obydwa rodzaje zbiorników są opisane czarną informacją z boku.
A 600 posiada ich trzy – jeden z przodu i dwa z tyłu.
W tym wydaniu modelu znajdują się wlewy typu 600. Ich budowa zewnętrzna jest podobna, a różnice to:
Sklejenie zbiornika z części, które znajdują się w zeszycie nie sprawiły większego problemu. Trzeba było bardzo precyzyjnie powycinać te elementy, co sugeruje dwukrotnie autor w pisemnej instrukcji obsługi. Jedyną przeróbką, którą wykonałem jest specyficzne wybrzuszenie tyłu zbiornika, które zostało zaokrąglone za pomocą narzędzia z metalową kulką, a cały element „M7” zastąpiony nieco powiększoną po obwodzie częścią.
Zdjęcia sklejonego zbiornika w tle z częściami do budowy drugiego.
Po udanym sklejeniu pierwszego zbiornika, wyodrębniłem ze wszystkich elementów te, których wariant podwieszonego uzbrojenia będzie znajdował się w modelu. Są to:
- Części oznaczone jako „R” – AIM 120
- Części oznaczone jako „K” – Bomba GBU 24 (+ wręgi „WK”)
- Części oznaczone jako „T” – MAVERICK
Jeśli chodzi o logikę doboru uzbrojenia, to nie kierowałem się żadnymi scenariuszami czy wytycznymi związanymi z merytoryką. Moim głównym celem było urozmaicenie balistyczne oraz uwzględnienie jak najbardziej wizualnie ciekawych opcji. Aczkolwiek, uzbrojenie, które nie będzie zamontowane w tym modelu również jest atrakcyjne. Nie mniej jednak, trzeba było dokonać jakiegoś wyboru i z wielką ciekawością zabrałem się za wykonanie jednej z nich – GBU-24 bomby kierowanej naprowadzanej na cel podświetlony laserem. W rzeczywistości wygląda następująco.
Oczywiście istnieją różne warianty i malowania. Ta z zeszytu z częściami jest szara z delikatną waloryzacją.
Budowę podzieliłem na trzy małe etapy – część od połowy do końca z lotkami, etap drugi część w zwężeniu od środka do przodu, oraz całkowicie przerobiony przód przedstawiający mniej więcej faktyczny wygląd. Pierwszy raz spróbowałem metody formowania folii do bindowania na „ciepło”. Wyciąłem kawałek z arkusza A4 – ok. 10cm x 10 cm i próbowałem za pomocą podmuchu ciepłego powietrza (ok. 180°C) uzyskać zaokrąglony kształt odciśnięty na narzędziu z kulką.
Dodatkowo musiałem uzupełnić „wnętrze”, aby delikatny prześwit nie skrywał pustej i białej przestrzeni.
Przezroczyste kulki to ze zbiorów mojej „przyda się” kolekcji, która istnieje dłużej niż moje zamiłowanie do modelarstwa : ) Są to kulki pochłaniające wilgoć dostępne w niektórych produktach, znajdują się zazwyczaj w materiałowej lub papierowej torebeczce. Całość po modyfikacji.
Co prawda, kulka miała być transparentna, ale odbijające się światło i otaczające je czarna rurka wykonana z czarnego brystolu, spowodowała że kulka wydaje się robić wrażenie czarnej. Całość zamknięta wytłoczoną i dociętą osłoną.
W tym etapie widać przednią część bomby wraz z lotkami oraz precyzję z jaką zostały zaprojektowane przez autora.
Przednia i tylna część GBU-24
I całość
Pamiętam, że w poprzedniej budowie elementy uzbrojenia zajęły mi niemal ponad tydzień czasu. Tutaj chciałbym poświęcić go nieco więcej, jak i samej uwagi czy zdjęć. Więc całość uzbrojenia zajmie nawet do dwóch tygodni, a wynika to nie tylko z chęci uzyskania jak najlepszego efektu, a również z większej ilości drobnych części przewidzianych do budowy uzbrojenia. Stąd też większa ilość zdjęć, które pokazują wybrane etapy budowy – a zwłaszcza te, w których zrobiłem małą przeróbkę. Poniżej efekt mijającego weekendu. Niewiele… ale jestem zadowolony z prac, a zwłaszcza, że części były niesamowicie precyzyjnie zaprojektowane i spasowane.
W następnym wpisie kolejne warianty uzbrojenia.
Dziennik hangarowy – wpis 25-lip-2024 r. (tydzień 3)
W kolejnej odsłonie ciąg dalszy uzbrojenia oraz podwieszanych zbiorników do paliwa. Prace zacząłem od 300 galonowego zbiornika centralnego, podwieszanego pod kadłubem. Jego budowa nie sprawiła żadnych trudności. Ułatwieniem w profilowaniu „czubka” zbiornika było rozwarstwienie pierwszej sklejki na pół, dzięki czemu udało zachować się „ostry dziubek”.
Jako, że element ten podwieszony jest w najmniej widocznym miejscu, postanowiłem przy okazji sprawdzić się w sklejeniu pylona. Nie sprawił żadnych kłopotów.
AGM-65 Maverick – kolejny pocisk rakietowy, który znalazł się na macie. Bardzo ciekawa konstrukcja, której poświęciłem więcej czasu, niż nad zbiornikiem do paliwa. Nieco pracy wymagało przerobienie specjalnego oszklenia na czubku pocisku. Zostało ono uformowane za pomocą kulki i nadmuchu z ciepłym powietrzem.
Nie wiem, czy jest to skaza fabryczna całego nakładu, czy ja trafiłem na „pechowy” egzemplarz, ale fragment na których nadrukowane są lotki posiadają czerwone kreski przecinające części.
Praktycznie wszystkie elementy są białe. Oznacza to, że nie muszę wykonywać retuszu. W zamian bardzo starannie trzeba wyciąć elementy, tak aby nie było widać czarnych krawędzi ich obrysu.
Budowa całości poza czubkiem, wygląda następująco:
Z części podglądowych powyżej, musiałem zmodyfikować czubek pocisku. Czarny pasek, który jest wklejony wewnątrz wyciąłem wzdłuż obrysu niebieskiej części, która imitowała przezroczysty fragment.
Na końcu można cieszyć się z kolejnego sklejonego elementu – a nawet dwóch : )
AIM-120 AMRAAM – kolejny dzień, kolejne pociski rakietowe. Powiedziałbym, że z całego kompletu uzbrojenia, były „najfajniejsze” do zbudowania. Niezbyt skomplikowana konstrukcja oraz nieduża ilość elementów. Nieco uwagi trzeba było spędzić nad uformowanie okręgu, ale niezastąpiony klej BCG i metalowy walec przyszedł z pomocą.
„Listki” na przodzie zostały rozwarstwione, aby łatwiej je ze sobą połączyć.
Całość po sklejeniu.
Zasobnik celowniczy AN/AAQ-28 Litening Targeting Pod – w zasadzie najbardziej czasochłonny element to „głowa” modułu. Samo formowanie, pasowanie, klejenie i retusz tego elementu zajęło mi ponad 2h.
Poza zdjęciami, które zamieściłem powyżej, zbudowałem pociski, które są podwójne, dlatego nie umieszczałem ich budowy podwójnie.
W zamian za to, zrobiłem zdjęcia grupowe, prezentujące wszystkie podwieszane elementy.
W planach na kolejny tydzień pracy są wszelkiego rodzaju „wnęki” w skład których wchodzi wnęka kabiny pilota z osprzętem oraz wnęki podwozia wraz z goleniami kół.
Dziennik hangarowy – wpis 12-sie-2024 r. (tydzień 4)
Tak.. wiem – 12 sierpień! Niecałe trzy tygodnie braku aktywności. Ale za to będzie sporo zdjęć, bo i sporo się zadziało, a to głównie z powodów prac nad „drobnicą” oraz powtarzalnymi elementami. Muszę przyznać, że F-16c z wydawnictwa GPM jest nieźle zdetalizowany i mimo, że wydawał się na szybki projekt, pokazał swoje miejsce w szeregu, a ja bacznie staram się uwiedziony precyzją, z jaką zaprojektowane są te drobne elementy z cierpliwością i pokorą składać je ze sobą zgodnie z założeniem dokładności i w miarę poprawnego odwzorowania modelu według wizji autora projektu. Zakres prac oraz wszystkie zdjęcia, które są na dole to efekt pracy ostatnich 2 tygodni.
Zobacz na ilość elementów do wykonania samej kabiny z wyposażeniem …
Tak więc, kolejnym z założenia elementów „czasochłonnych” jest kabina pilota wraz z wyposażeniem. Przyznam, że zabrałem się za nią bardzo ochoczo i podobnie jak w kwestii uzbrojenia, odseparowałem wszystkie niezbędne do budowy części z arkuszy. Następnie, zubożony o te elementy zeszyt z częściami został również pozbawiony elementów z których nie będę korzystał, a są nimi wszystkie części do wersji dwuosobowej. Tak więc odchudzone arkusze są teraz bardziej czytelne i przejrzyste, a dzięki świetnej organizacji z nazewnictwem elementów do danego „modułu” modelu lokalizowanie tych elementów stało się czystą przyjemnością. I tak, wg konwencji nazw elementów do kabiny są nimi wszystkie z przedrostkiem B i L.
Kabinę rozpocząłem od sklejenia szkieletu. Po wstępnej analizie rysunków montażowych i potrzebnych elementów, zauważyłem, że na arkuszach tektury ciętej laserowo brakuje element nr B12a, ale znajduje się on na oryginalnym wydruku z częściami. Również uwaga dotycząca szkieletu kabiny – dość nieczytelne znajduje się umiejscowienie wręgi nr W26 – powinna ona być umiejscowiona w dolnej przedniej części konstrukcji (patrz zdjęcie poniżej):
To elementy wypalone laserowo, które dostępne były na stronie wydawnictwa GPM. I tak – kleiło się je dostojnie, nie mniej nadszedł czas na wyposażenie oraz osadzenie zabudowy kabiny.
Po zakończeniu oklejania kabiny pilota, jak widać powyżej w wersji jednomiejscowej, zająłem się za wykonanie wnęk podwozia, lecz żeby zachować pewną spójność wrzucę fotki fotela pilota, który udało mi się wykonać po zrobieniu podwozia i pylonów. Będzie tu trochę więcej zdjęć z wielu perspektyw, ponieważ będzie on zakryty we wnętrzu, osłonięty szybką oraz… pilotem ; ) Tak więc szkoda by było, aby tak dobrze i wymyślnie zaprojektowany element uciekł w niepamięć. Jego budowę podzieliłem sobie na dwa dni, a złożoność i perfekcjonizm spasowania części odbił się na mojej satysfakcji z jego wykonania.
Pylony do podwieszanych elementów uzbrojenia i zbiorników z paliwem. Było ich dość sporo, ale „rozprawiłem się” z nimi w ciągu tygodnia dłubiąc jeden po drugim w różne dni tygodnia. Aby zachować równe i ostre krawędzie, skorzystałem ze swojej techniki, którą stosuję w nadbudówkach okrętowych oraz wyżłobionych rowków za pomocą trójkątnego profilu pilniczka Yato. Dało to pożądany efekt „ostrych” krawędzi.
Bardzo ucieszyłem się, że golenie są ukończone. W parze z uzbrojeniem i zbiornikami paliwa udało mi się zakończyć najbardziej żmudny etap, ponieważ nakład pracy, sił i czasu jest przeogromny, a modelu prawie „nie widać”. Ale za to, uruchomiłem swoją precyzję po krótkim letnim zastoju, więc potraktuję to jako fajną rozgrzewkę przed zaplanowanym jesiennym Bismarckiem.
Finalizacją drobnych elementów i wysoko postawionej poprzeczki w konfrontacji z precyzją było wykonanie goleni podwozia oraz ich wnęk w kadłubie. Rozpocząłem od przedniej goleni. Tutaj postępowałem zgodnie z instrukcją oraz szablonami elementów wykonanych z drutu, przestrzegając jednocześnie ich grubości.
Tutaj mała uwaga – dla osób, które będą podejmować się budowy tego modelu – instrukcja zawiera błędnie skierowany widelec goleni. Zwróć na to uwagę porównując z prawdziwymi zdjęciami F-16.
Okablowanie na goleni to oczywiście moja wariacja i chyba całkiem zbędna : ) No ale musiałem, musiałem ..
Nieco więcej uwagi i czasu poświęciłem na golenie tylne. Mimo, że przednia taż była czasochłonna, w tylnej było więcej części no i podwójna praca, bo są dwie. Tutaj również wiernie z instrukcją obsługi. Korzystałem z drutów o różnych grubościach oraz cyny.
Oprócz drutu użyłem folii aluminiowej spożywczej do imitacji srebrnych tulei. Golenie, które widać powyżej przyczepione są „na sucho” do wnęk celem sprawdzenia „zbieżności” 🙂 … ale tak na serio, to chciałem sprawdzić orientacyjną symetrię i ewentualne problemy, na które mogę napotkać podczas klejenia ich na gotowym już kadłubie. Tutaj kolejny plus dla projektanta – wszystko spasowane z zegarmistrzowską precyzją. Podczas pasowania na sucho niemal czułem się jak na autentycznym ustawianiu zbieżności.
Jako jedne z niewielu elementów zbliżające do oklejenia poszycia były klapy podwozia. Nie sprawiły żadnych problemów, a wręcz przeciwnie – pomogły nieco „odżyć” podczas dziergania drobnicy.
Reflektor na przedniej klapie podwozia poddałem lekkim modyfikacjom, aby bardziej zbliżał się wyglądem do oryginału. Zabieg był w zasięgu moich umiejętności, więc postanowiłem spróbować. Wykonałem go z oryginalnej części, ale zamiast oklejać ją w całość, usunąłem jedną ściankę reflektora – właśnie tą która „imitowała” reflektor. do środka włożyłem dwie kulki pochłaniające wilgoć, które wcisnąłem w dwa wycięte w okrąg sztancą biopsyjną 2 mm złotko aluminiowe.
Wszystkie elementy czekają grzecznie w pudełku. Z dala od kurzu, słońca i innych. Uzbrojenie i zbiorniki do paliwa są w gablotce „roboczej”. To były naprawdę ciężkie modelarsko 2 tygodnie. Piękna pogoda, słoneczko.. a więc najgorsza do robienia modelu haha.
Dotychczas udało wykonać się najbardziej czasochłonne elementy. Postanowiłem dokończyć drobnicę, a mianowicie pozostałości z arkuszy i na sam koniec zostawić jedynie poszycie kadłuba oraz skrzydła.
Dziennik hangarowy – wpis 18-sie-2024 r. (tydzień 5)
W tym wpisie zaprezentuję ostatnie prace z tak zwaną „drobnicą”. Rozważając całe rozłożenie wszystkich etapów, z radością muszę stwierdzić, że zaczyna się teraz najlepszy etap, bo będzie polegał na oklejaniu poszycia. Chyba każdy lubi ten moment, gdy widać w dość szybkim tempie jak model rośnie w oczach, a wraz z nim zachwyt do ogólnej sylwetki mojego dotychczas najpiękniejszego odrzutowca jakim jest F-16. Żeby nie było, podoba mi się również sylwetka F-35, ale F-16 ma to coś, co łączy oldchool’ową klasykę z nowoczesnością.
Spektakularności natomiast nie ma dla czytelników, ponieważ model nie jest budowany z zachowaniem „książkowych” etapów, czyli szkielet, poszycie, kabina pilota itd.. Wiem, że tak byłoby grzecznie i z szacunku dla instrukcji obsługi i poprawności modelarskiej, natomiast obrałem taki kurs budowy, aby nie ugrząźć np. z uzbrojeniem na pół roku, jak miało to miejsce z moim pierwszym F-16C z wydawnictwa WAK w polskim malowaniu, o którym co nie co na końcu ; )
Do rzeczy! Aby nie było „posuchy”, wykonałem sobie lotki skrzydeł głównych i statecznika. Jest to chyba pierwszy większy kontakt z poszyciem w tym modelu.
Przy okazji wykonałem też obudowę spadochronu hamującego.
Jest to jeden z elementów, które zaczęły całą falę nieszczęść w ostatnich dniach. Nad tym elementem spędziłem niemal cały wieczór. Mam wrażenie, że albo został zaniedbany podczas projektowania – brakują wręgi, które bardzo mocno uprzykrzają poprawny montaż. a wręcz utrudniają, albo wręgi zostały pominięte w instrukcji lub moje niedopatrzenie. Nie mniej byłem wściekły podczas montażu tego elementu, bo robił wszystko, aby go nie skleić. Jednak kierowany pod wpływem chęci rychłego zwycięstwa nad kartonową materią, udało mi się zrobić go – w całości.
Kolejnym niespodziewanym utrudnieniem był fakt, że szybka kokpitu, którą zamówiłem była źle zapakowana i dotarła do mnie pognieciona. Nie było by tak tragicznie, ale jest to moje drugie zamówienie, ponieważ pierwsze, które złożyłem miesiąc temu nie dotarło… kolega zapomniał wziąć z Polski. A skoro już o zamówieniach, to na szczęście „doleciał” do mnie pilot prosto z Chin, który zamówiony był w tym samym czasie, co pierwsza szybka.
Zamówiłem od razu dwóch, bo lubię nadmiarowość jeśli chodzi o takie „egzotyczne” niskobudżetowe zamówienia. A nóż się przyda do innego modelu. Oprócz pilota, dotarły również inne elementy, które zostaną wklejone do modelu – jest to rurka pitota – ta igiełka na czubku odrzutowca oraz dwie sondy „Angle Of Attack”. Rurka pitota będzie do połowy zamalowana kolorem szarym – mała próba koloru na moim starym wzorniku, który sobie kiedyś zrobiłem w porywie „nudów”.
Oczywiście farbki modelarskie wykorzystywane są jedynie do drucianych i metalowych elementów, których używam jedynie jako dodatek zgodny z instrukcją obsługi, ze względu na moje zamiłowanie do modelarstwa kartonowego w klasie standard.
Sondy musiałem pomalować srebrną farbką XF-16 (Flat Aluminium) od Tamiya, ponieważ fabrycznie była wykonana z mosiądzu i nie było zgodności kolorów tych części z oryginałem. Przy okazji wykonałem sobie test „pilota”, ale z przykrością i smutkiem musiałem „amputować” mu kończyny, aby zmieścił się do kabiny na fotelu. Również poddałem go szlifowaniu na plecach.
Jak widać powyżej, wyszedł kwiatek w postaci niedopasowanego fotela pilota – musiałem odciąć dwa elementy z fotela, aby ten elegancko wsunął się we wnękę kabiny.
Moje nieudolne próby pomalowania pilota – Tamiya XF-58 Olive Green, „oksy” czarne i kask XF-85 Rubber Black plus delikatne zacieki imitujące „wash”. No – na szczęście pilot zostanie nieco schowany pod osłonką, która będzie lekko przydymiona, a moja przeprawa przez wąski okres z „życia” plastikowca zostanie rozdeptany u zalążka : )
Nieco łatwiej poszło z kołami, a wraz z nimi kolejna pechowa historia. Najpierw przygotowania – uzupełnione ubytki po mocowaniach (druk 3D). Użyłem szpachli Vellejo Plastic Putty. Uważam, że jest ona świetna swoją drogą – niezbędnik „kartoniarza” – szybko schnie, mała buteleczka, gotowa nie trzeba mieszać itd., precyzyjne dozowanie i fantastyczna struktura po wyschnięciu.
Miałem możliwość zamówienia bardziej profesjonalnych kółek, wykonanych precyzyjnie z wytłoczeniami na felgach, napisami na ogumieniu, jednak uznałem, że moje umiejętności posługiwania się farbami nie dorównują „plastikowcom” oraz brak aerografu, spowodują, że skutecznie „zabiję” fantastycznie wykonanie przez zwyczajne „zalanie” tych smakowitych detali farbą. Na dole próbka takiego koła – wyglądają niesamowicie prawda ?
Zdjęcie zaczerpnięte ze strony producenta RUFIO3D tutaj.
Tymczasem zagruntowanie podkładem Tamiya kółek w całości oraz drucianych / mosiężnych elementów podkładem Mr. Metal Primer-R, który również jest przeze mnie używany od dłuższego czasu. Niesamowicie ułatwia przyczepność farby na elementach metalowych.
Na tym etapie, postanowiłem, że nie będę męczył już kołpaków i kolor zostanie taki, jaką szarość reprezentuje podkład Tamiya. Pomalowane zostaną jedynie same opony. Pierwszy raz użyłem swojego cyrkla Olfy, bo uważam, że jest to najmniej bezużyteczny przyrząd w mojej pracowni.. Ale na szczęście tym razem znalazł się pod ręką jak na zbawienie.
Do zestawienia kolejnych „pechów” – pojechałem w sobotę do modelarskiego (jedynego w mieście) po Olive Green na kombinezon pilota. Wróciłem, pomalowałem go radując się, że zrobię dzisiaj wszystkie części wymagające malowania … Niestety, 15 min po zamknięciu sklepu (godz. 14.00) okazało się, że jakimś cudem skończył się spray TS-82 Rubber Black od Tamiya, który chciałem użyć do pomalowania opon. W akcie desperacji i rozpaczy użyłem farby w aerozolu Gunship gray od Tamiya, ale niestety gunship to nie rubberblack co widać gołym okiem ; ) no i trzeba będzie tak pozostawić do kolejnego tygodnia.
Na macie również widać pozostałe części, które zostały wykonane w ostatnim czasie.
Żeby nieco odpocząć od drobnych elementów, których zostało już bardzo niewiele wykonałem dziób oraz wydech.
Dziób wymagał poświęcenia czasu oraz precyzji. Części spasowane są doskonale, a nawet najmniejszy błąd mógł spowodować popsucie tego segmentu.
Żeby wkleić sondy, postanowiłem zbliżyć się do oryginału. Wykonałem specjalne wpusty, na które nakleiłem (wbiłem) sondy, a następnie wkleiłem je od wewnątrz skorupy poszycia.
Uwieńczeniem udanej modelarsko soboty i mimo porażek, jakie napotkały mnie po drodze zrobiłem wydech, który sklejało się bardzo przyjemnie.
Na końcu gotowego modułu, nakleiłem listki, które były w komplecie z laserowym szkieletem. Niestety magistrem do spraw budowy odrzutowców nie jestem i nie wiem jak nazywają się profesjonalnie te listki, powiedzmy „pyrtki” również były świetnie dopasowane, a w dodatku posrebrzane! Jak dla mnie bomba, bo na żywo prezentują się smakowicie. Jeśli wiesz, jak nazywa się ten fragment wydechu, możesz napisać w komentarzu.
Dzisiaj (w niedzielę, kiedy redaguję ten wpis) zrobiłem przygotowania pod oklejanie poszycia. Czyli wszystko, co w kolejnym wpisie. Czy ostatnim ? Tego nawet nie wiedzą najstarsi Kaszubi : )
Po szybkości wykonane alternatywne golenie z drutu pomogły postawić Izraelski szkielet F-14 na „koła”.
A na sam koniec – mój szalony pomysł zestawienia dwóch różnych F-16, w dwóch różnych wersjach (jednoos. vs. dwuos.), z dwóch wydawnictw (WAK vs. GPM) oraz dwóch krajów (Polska vs. Izrael). Taki smaczek na koniec ; ) Miłej niedzieli !
Dziennik hangarowy – wpis 28-sie-2024 r. (tydzień 6)
W końcu nadszedł czas na utęsknione i wyczekane oklejania poszycie kadłuba. Proces ten wykonałem w ostatni weekend. Nie miałem tutaj większych niespodzianek, oprócz tych, które sam sobie stworzyłem, a jest to m.in kolejność sklejania. Trochę inaczej zaplanowałbym niektóre etapy. Ale o tym nieco niżej.
Wszystkie zagięcia zostały nacięte delikanie nożykiem, a następnie po linii nacięcia wyżłobione trójkątnym pilniczkiem Yato. Metoda, którą od stosuję od dawna sprawdza się tutaj idealnie.
Klej BCG, który polałem na wyschniętą łezkę silikonu przezroczystego – imitują obudowę lampki.
Odgromniki wykorzystałem z zestawu dedykowanych odgromników do F-16, które pokazywałem na górze tej relacji.
Wlot powietrza – bardzo ciężko się sklejało te elementy, ale w ostateczności postanowiłem użyć niewielkiej ilości szpachli Vallejo, aby uzupełnić szparę.
Wklejone mocowanie, które wykorzystam do „przypięcia modelu” do podstawki ; )
Teraz pozostało wszystko skleić ze sobą, oraz połączyć sklejone już części. Oczekuję, że do początku weekendu uda mi się uporać z tymi częściami i finalnie zaprezentować galerię gotowego modelu : )
Dziennik hangarowy – wpis 1-wrz-2024 r. (tydzień 7 – FINAŁ)
Przed oklejeniem części dziobowej wkleiłem obciążenie dla modelu, aby ten nie przechylał się na tył. Uzbrojenie nieco waży i na wszelki wypadek chciałem rozwiązać teoretycznie mogący wystąpić problem.
Następnie zająłem się za sklejanie wszystkich gotowych elementów w całość.
Jako, że model będzie przedstawiony na podstawce będącej fragmentem pasa startowego, a samolot w pozycji startowania, koła musiały zostać wyprofilowane już na etapie ich wklejania w golenie, w taki sposób aby zachować ich odpowiednie wklejenie pod kątem. (patrz obrazek strony na samej górze). W ten sposób całość została przymierzona do podstawki.
Kolejnym elementem, który zbliżył do ukończenia modelu była szybka kokpitu. Producentem jest firma Orlik. Najpierw zająłem się dopasowanie obramowania wokół wnęki kokpitu.
I sklejona szybka. Została ona pryśnięta chmurką transparentnej żółtej w sprayu od Mr. Hobby (Mr. Color Spray nr 48) oraz delikatną chmurką Smoke TS-71 od Tamiya aby nieco przyciemnić żółty.
Niestety, próby dopasowania szybki do kadłuba okazały się wyczerpujące dla mojej cierpliwości. Wklejenie szybki z Orlika do modelu z GPM, którego autorem jest inny projektant niż model z Orlika to ciężka batalia na pograniczu cierpliwości. Cienka i krucha nić precyzji, jaką starałem się uzyskać od początku budowy tego modelu została zerwana, przez co finalnie nie jestem zadowolony z efektu jej wklejenia.
Tak wyglądało to po wklejeniu szybki. Na dzień dzisiejszy zredukowałem nieco retusz i wygładziłem linie łączenia. Jest delikatnie lepiej, aczkolwiek ten etap prac przypomniał mi jaką frajdę odczuwam ze sklejania modeli okrętów …
Aby wykonać pas startowy na drewnianej podstawce, musiałem najpierw skleić gablotkę z pleksi. Miałem już od długiego czasu wycięte oraz gotowe formatki, które należało jedynie skleić ze sobą, aby finalnie uzyskać gablotę. Ten artykuł poświęcony jest budowie F-16, ale niebawem ukaże się na łamach tego bloga odrębny i obszerny artykuł na temat klejenia gabloty od A do Z wraz z wykonaniem podstawy, frezowaniem i przygotowaniem podłoża.
Chciałem najpierw wykonać gablotę pleksi, aby mieć pewność ze wsunie się ona swobodnie w wyprofilowane frezem krawędzie. Łatwiej jest zmodyfikować rozmiar drewnianej podstawy niżeli wyciętych już ścianek do gabloty..
Następnie zająłem się za wklejanie imitacji pasa startowego. To arkusze A4 papieru ściernego UPG 1000, a więc małe ziarenko. Zależało mi jedynie, aby kolor był zbliżony do asfaltu.
Arkusze wklejałem za pomocą butaprenu. Akurat miałem pod ręką przeterminowany, który był wystarczająco odpowiedni dla tego typu zastosowania, bo niestety nie łapał już doskonale części kartonowych, które były do sklejania modelu.
Zapomniałbym o światłach bocznych. Zostały one wyprofilowane przy użyciu ciepłego powietrza. Do czerwonej użyłem czerwonej folii do bigowania, natomiast do zielonej użyłem przezroczystej i pomalowałem ją zielonym markerem.
Do wykonania pasa startowego również powstanie oddzielny artykuł. Ale w skrócie użyłem tu swojej starej metody z suchymi pastelami oraz rozmazaniem jej po powierzchni papieru ściernego.
Model będzie trzymał się podstawki dzięki osadzonym w kółkach drucie a w drugim grubej żyłki 1mm, ponieważ jedno koło będzie miało styk z płytą pasa startowego, a drugie koło będzie „w powietrzu”. Oczywiście przednie kółko też będzie uniesione, ale nie wymaga dodatkowych modyfikacji.
W drewnianej podstawie wykonane są otwory, w które zostaną osadzone koła.
Ogon będzie naciągnięty za pomocą wędkarskiej nitki oraz przeciągnięty za pomocą trzeciego otworu w podstawce.
Ostatni rzut na „podwozie”.
Model został oficjalnie ukończony. Całą galerię oraz krótki opis przygotuję na kolejny weekend, ale wstępnie model prezentuje się w sposób następujący.
Dziennik hangarowy – wpis 5-wrz-2024 r. (tydzień 8 – BONUS)
Od początku budowy myśliwca F-16c miałem wizję, która przedstawiona jest na zdjęciu tytułowym. Oczywiście aby oddać pełen realizm w połączeniu braku doświadczenia w wymyślaniu takich tworów, jakim są dodatki, postanowiłem uparcie wykonać zamierzony cel. Sposób wylotu z dyszy jest bardzo rozwojowym pomysłem, a samo wykonanie to raczej koncepcja i luźna idea, która na pewno w konfrontacji z kimś bardziej doświadczonym ode mnie, a zwłaszcza posiadając aerograf i umiejętność jego obsługi to jest w stanie zdziałać magię.
Chciałem aby gazy wylotowe z dyszy były przeźroczyste, dlatego posłużyłem się koncepcją wyschniętego kleju BCG na kawałku arkuszu HIPS’u, na którym to klej nie wsiąka w strukturę, jakby miało to miejsce w przypadku tektury lub kartonu.
Klej został rozsmarowany po całej powierzchni na cieniutką warstwę i pozostawiony do wyschnięcia. Nie liczyłem czasu całkowitego wyschnięcia, ale zrobiłem to po niedzielnym wpisie, a więc kilka dni, aby sprawdzić czy po wyschnięciu taka przezroczysta skorupka będzie nadawała się do użycia.
Wykonałem szablon z kartki papieru A4 z drukarki, który został na sucho przymierzony do wylotu samolotu.
Następnie odrysowałem wzór stożka z papieru na płaszczyźnie zeschniętego kleju BCG, aby w miarę dopasować jego formę w 2D i przenieść na formę 3D.
Nożykiem OLFY naciąłem linię wzdłuż zaznaczenia oraz odkleiłem „plaster” wyschniętego kleju BCG
Jak widać powyżej taka cieniutka „folijka” jest bardzo elastyczna, ale zwinąłem ją na stożku z papieru, przyklejając wzdłuż linii krawędzi delikatną warstewką świeżego kleju BCG. Następnie wyciąłem krążki, które zostały wykonane z folii do bigowania oraz pomalowane lekką chmurką TAMIYA TS-98 (Pure Orange). Krążki będą pełniły funkcję wzmacniającą całą mini-konstrukcję oraz nadawały specyficzne obrysy wewnątrz stożka z wypełnionymi gazami wylotowymi. Dodatkowo Tamiya pozwoliła zachować półprzezroczystość folii (widać na prześwitach matę do cięcia).
Do delikatnych rozmazów użyłem odcienie pomarańczowych pomocników, którzy widoczni są poniżej.
Nie będę opisywał sposobu malowania i waloryzacji kolorystycznej, ponieważ moja technika nie jest profesjonalna, a raczej moje wariacje. Najważniejszym celem było uzyskanie przezroczystości oraz pomarańczowych obwódek.
„Dodatek” jest lekko wepchnięty do kartonowej dyszy wylotowej i nie jest przymocowany na stałe.
Dziękuję Wszystkim za śledzenie relacji oraz dotrwaniu do końca! Zapraszam na niedzielną (8 wrzesień 2024 r.) galerię. Osoby, które zapisały się do newslettera jak zwykle dostaną e-mail od razu po wrzuceniu postu z galerią. Osoby, które nie są zapisane do otrzymywania info o nowych wpisach zapraszam do galerii tutaj (link dostępny od niedzieli). Zapraszam też do zapisania się do newslettera tutaj
Bardzo fajnie ci to wychodzi ten latający barak. Świetnie zrealacjonowane, podoba mi się twoje podejście „systemowe” do relacji.
Te listki „pyrtki” to zapewne chodzi o klapy dyszy wylotowej.
P.S.
„Pierwszy raz użyłem swojego cyrkla Olfy, bo uważam, że jest to najmniej bezużyteczny przyrząd w mojej pracowni.” taki kwiatek logiczny że musiałem ze trzy razy czytać 🙂
Cześć. No tak, czasem ciężko znaleźć mi odpowiednie słowo : ) Bardzo fajnie, że się podoba. Oprócz sklejenia modelu trzeba poświęcić dodatkowy czas na edycję zdjęć i samo tworzenie treści, ale zdarza się, że sam wracam do niektórych wpisów, żeby przypomnieć sobie jakąś technikę, albo sposób budowy. Na szczęście budowa „baraka” dobiega końca i będę mógł zająć się bardziej stronką. Pozdrawiam serdecznie.
Piękny. Świetnie wykonany F-16. Też mam w planach ten model i już wiem, że będę tutaj zaglądał posiłkując się Twoimi zdjęciami z budowy. Normalnie chciałbym już go budować, ale muszę skończyć to co na macie. Widzę, że kleisz Butapren OBT III. Cały model nim kleiłeś plus super glue i jakiś introligatorski? Super wygląda i myślałem, że BCG leciałeś (no chyba że leciałeś) 😀 Pozdrawiam.
Łukasz, przepraszam za zwłokę z odpisaniem, ale ostatnio bardzo dużo się dzieje poza blogiem – oczywiście modelarsko : ) Dziękuję za Twoje słowa, takie komentarze zawsze „uskrzydlają”, aczkolwiek czas wrócić do okrętów : ) Super, że masz taką dyscyplinę z kończeniem modeli, mimo pozorów dokańczanie modelu, nawet jeśli ma się go już dość lub nie wychodzi to świetna łyżka pokory, a jeszcze większa chochla doświadczenia w modelarstwie. Jeśli chodzi o kleje, używałem BCG, OBT III, Supermicro (do szybki i drutów, również nadał się idealnie do rurki pitota) i CA od RIKU model sport. Wszystko zależy jakie chcesz uzyskać właściwości do danego elementu. Na temat klejów będzie osobny wpis, bo zebrało mi się już sporo refleksji na ten temat z którymi warto się podzielić, a przy okazji dowiedzieć się czegoś nowego w komentarzu. Pozdrawiam również i zapraszam do niedzielnej galerii : )