21 lutego 2024 Michał 12Comment

Ahoj!

W trakcie trwania modelarskiej pasji, zdarzają się chwile, gdy czar wspomnień wzbudza najdalsze zakątki chwil, przywołując je tak by o nich nie zapomnieć. W natłoku zmagań dzisiejszych modelarzy i entuzjastów odwzorowania replik technologii wojskowej, która nie rzadko stanowiła patriotyczny wpis w historii ludzkości, chciałbym na chwilę wrócić do beztroskich lat, gdy z niecierpliwością wyczekiwało się na kolejne wydanie Małego Modelarza w kiosku Ruchu i zakupienie go z każdego uzbieranego grosika od dziadka czy babci, który wpadł do puszki po herbacie.


Przełom technologiczny i coraz bardziej doskonalone techniki modelarzy, spowodowały, że dzisiejsze modele wyglądają obłędnie! Z wiadomych przyczyn, modele spod „ręcznej kreski” nie są w stanie konkurować z tymi cyfrowymi, lecz jestem zdania, że nie jakość modelu stanowi jego duszę, lecz charakter czasu, z którym związana jest data jego publikacji – to właśnie ta cecha daje mi radość z klejenia, ponieważ właśnie wtedy czas się dla mnie zatrzymuje i czuję ogromną „uciesz” związaną ze wspomnieniami.

Chciałbym posiadać sklejony model z minionej epoki – swojego rodzaju seria modelarskiego „Vintage”, w której widać „czarną kreskę”, wyblakłe kolory będące dowodem czasu i pewnego rodzaju hołd dla projektantów, dzięki ich umiejętnościom, które pozwoliły na ewoluowanie modeli, których jakością możemy się dzisiaj cieszyć. Żeby nie ugrząźć w przeszłości, nie zamierzam sklejać tylko modeli z lat 90’, ale nie wykluczam, że od czasu do czasu – być może w ciągu jednego roku, będę chciał wrócić do zeszytów, które darzę wyjątkową sympatią.
W tej długiej zapowiedzi pierwszej relacji z serii modelarskiego Vintage, jest model podwodnego stawiacza min ORP „Wilk” nr 10-11/1997 r..

Model pierwotnie kosztował 4 złote, jednak nie jest to oryginalny egzemplarz, który był przeze mnie kupiony w 1997 r. – jest to oczywiście oryginalny zeszyt Małego Modelarza, ale kupiony kilka lat temu w ramach rozbudowy mojej kolekcji okrętów PMW.

Wspomnienia ..

Pamiętam doskonale moje próby podejścia do Wilka. Dzisiaj jednak już wiem, że Wikol nie jest królem klejów, wiem też, że skalpel jest o wiele dokładniejszy niż babcine nożyce, a przede wszystkim rozumiem, że falisty karton nie jest w stanie konkurować z szarą tekturą 1 mm : )
Chciałbym z góry zastrzec, że ta relacja będzie stanowiła pewnego rodzaju pamiętnik modelarski i będę skupiał uwagę nad większą ilością zdjęć niż dotychczas oraz opisem poszczególnych etapów budowy. Mimo, że sam model nie należy do trudnych, to warto się zatrzymać nad pewnymi rozwiązaniami, jakie oferowała technologia lat 90’. Nie trudno się więc domyśleć, że celem budowy nie jest odwzorowanie prawdziwego okrętu ORP Wilk, lecz model, którego oczami widział go sam projektant. Jesteś gotowy? Zapnij pasy, załóż kamizelkę i ruszamy w drogę do przeszłości! : )

Przygotowania przed rozpoczęciem prac

Żartobliwie ujmując, wyposażyłem się w ekstra „rolki” papieru ściernego do szlifowania. Skacząc pamięcią, kilkukrotne podejście do sklejenia tego modelu oraz krążące opinie na temat spasowania elementów poszycia, optymizmem nie napawają(!) Oprócz standardowych narzędzi, szkielet wymaga tektury o grubości 1 i 2 mm., co już stanowi nie lada wyzwanie dla palców. Impregnacja elementów została wykonana latem 2023 r., ponieważ długo planowane modele imptregnuję w tym samym czasie raz w roku. Pomaga to zachować wydajność środka impregnującego oraz oszczędność czasu, przez przygotowanie sobie wszystkiego za jednym razem, niżeli kilka razy w ciągu roku. Za retusz odpowiedzialne będą miksy barw uzyskanych z mieszania farb pastelowych firmy Astra, są to moje uroczo nazywane „templatki”. Do podklejenia wręg na tektury użyję butaprenu firmy Chempak, do pozostałych elementów oprócz w/w butaprenu, będę używał na zmianę, w zależności od potrzeb kleju BCG firmy Astra oraz klej cyjano-akrylowy Riku Model Sport.

Konfiguracja modelu

Najbardziej prawdopodobnym odwzorowaniem modelu względem prawdziwej jednostki jest 1935 r. (do lipca 1937 r. – po tej dacie znika oznakowanie „W”) Wilk posiadał już wtedy okrągłe bulaje w kiosku, zamienione z prostokątnych iluminatorów. Nie było białej linii wzdłuż pasa linii wodnej oraz widniało oznakowanie „W” na kiosku. Znikają również okrągłe okratowanie wentylacyjne na burtach w okolicy wydechu Diesla. Można przyjąć, że Wilk wyglądał tak jak przestawia model wg zdjęcia tytułowego, które wykonane zostało w 1937 r. Model można również wykonać bez uzbrojenia przeciwlotniczego Hotchkiss, które zamontowane zostało w 1935 r. Wówczas konfigurację można uznać jako stan na 1934 r. (zdjęcia przedstawiające Wilka podczas wizyty w Danii).

Budowa modelu

Model budowany będzie tradycyjnie w klasie „standard”, ale z małą różnicą uplastycznienia niektórych elementów. Zdaję sobie sprawę, że leciwe opracowanie zawiera pewne nieścisłości merytoryczne, ale nie celem jest wierne odwzorowanie tego projektu jako repliki ORP Wilk, zaś sklejenie modelu mimo licznych błędów kreślarskich.

Logikę budowy oraz niektóre techniki zaczerpnąłem z poprzedniej budowy polskiego okrętu podwodnego ORP Orzeł, którego budowę rozpocząłem w 2018 r. (relacja znajduje się tutaj) Mimo, że minęło 6 lat, a wokół pędzące zmiany w zakresie ewolucji technologicznej i przemysłowej, to w modelarstwie (przynajmniej moim) niewiele się zmieniło, … poza większą chęcią spędzania czasu nad hobby. Dlatego sprawdzone techniki w okrytym niechlubną sławą projekcie modelu, powinny przenieść moje oczekiwania w sklejony w „standardzie” model kartonowy.

Zgodnie z konwencją budowy „modułowej”, planuję skleić najbardziej spekulacyjną część modelu, jaką jest poszycie i pokład w postaci gotowych „modułów”. Następnie każdy moduł skleić ze sobą, tworząc tym samym „skorupkę”, która zostanie nałożona na jajko? – nie, na szkielet : ) Moduły zostały podzielone na poszczególne etapy budowy kadłuba

Powyższy schemat blokowy, prezentuje kolejność sklejania oraz zakres modułów, gdzie numerem „0” możemy odnieść się do szkieletu, bo to właśnie on będzie dopasowywany do fragmentów poszycia, a nie na odwrót, jak przewiduje konwencjonalna instrukcja budowy modelu. Na marginesie.. zwróć uwagę na te piękne rozrysowaną instrukcję rzutu z widokiem na burtę – czyż Wilk nie miał przepięknej sylwetki ?

Dla jasności, mimo szczegółowej analizy części, zdjęć sklejonego Wilka przez innych modelarzy oraz rysunków montażowych, nie będę budował ruchomej wyrzutni torpedowej, co mimo pozorów jest jeszcze trudniejsze do wykonania. Nie lubię, gdy z modelu robi się „zabawka” z ruchomymi elementami, dlatego postanowiłem o stałym przyklejeniu tego elementu. A zmiany i dodatki waloryzujące znajdują się wypunktowane poniżej.

Moje zmiany i dodatki: (aktualizacja: 24.01.2024 r.)

  1. Wykonanie imitacji bulajów w kiosku /wykonane
  2. Wnęka na kotwicę w burcie /wykonane
  3. Otwory wydechu Diesla z okratowaniem /wykonane
  4. Zmiana barwy poszycia z szarej na czarną w trapezie otaczającym wydech Diesla /wykonane
  5. Liny holownicze na burtach pokładu /wykonane
  6. Uchwyty kół ratunkowych podwieszonych na kiosku /wykonane
  7. Inne (jak coś wpadnie mi do głowy będzie wpisane tutaj)

PORADA !! Aby obejrzeć zdjęcie w pełnej rozdzielczości poziomej 1920px wystarczy kliknąć prawym przyciskiem myszy i wybrać opcję POKAŻ.


Dziennik stoczniowy – wpis 21-sty-2024 r. (dzień 1)


Jak dowiedziałeś się już z opisu tej relacji powyżej, arkusze modelu zostały zaimpregnowane latem 2023 r. O wiele wcześniej, nie pamiętam dokładnej daty, ale może być to okres poprzedzający 1-2 letni okres, zostały naklejone wręgi na tekturę 1 i 2 mm. Częściowo również zostały wycięte, ale właśnie tym zniechęcił mnie Wilk. Do tego mniejsze doświadczenie oraz brak stabilizacji czasowej, który pozwoliłby na regularną pracę nad modelem. 

Wycinanie wręg naprawdę dało w „kość”, przypomniała mi się nauka na mojej basówce. Ale udało się wyciąć wszystkie elementy, pomimo braku symetrii, jaką nie zaskoczyło mnie to opracowanie.

Postanowiłem, że będę trzymał się „linijki” niż linii cięcia nadrukowane na szablonach z częściami szkieletu. Dzięki temu uda mi się zachować „wstępną” oś symetrii. 

Ze względu na moją modułową budowę, w której montaż  „kadłuba martwego” będzie osobnym modułem, skróciłem szkielet podłużnicy o wysokość pokładu z burtami, tak, aby w jego miejscu przykleić go osobno – zobaczysz to na zdjęciach, że brakuje górnej części szkieletu podłużnicy, który najpewniej będzie osadzony w osobnym szkielecie pokładu.

Poniżej możesz zobaczyć całość wykonanego szkieletu oraz powoli powstający w tle kadłub „martwy”.

Zapomniałbym o ważnej kwestii. Aby zachować szkielet w prostych liniach, wszystkie jego wręgi zostały sklejone „na raz”. Dzięki temu pomogłem sobie przez dociśniecie go do płaskiej płaszczyzny, co uniemożliwiło, aby szkielet wygiął się niczym banan..

Szkielet pokładu i pokład. Do pokładu przykleiłem tekturę o grubości 1 mm, dzięki czemu udało uzyskać się poziom. Pod pokładem zrobiłem szkielet, którego wysokość jest mniejsza o 4 mm, ponieważ zamierzam zawinąć fartuch burt, tak jak zrobiłem to w relacji z ORP Orzeł. Dzięki temu uzyskam dwie fantastyczne zalety. Pierwsza to wierniejsze odwzorowanie z prawdziwym okrętem Wilka, po drugie dzięki temu uplastycznieniu i zaniechania sklejenia burt z wersji zeszytowej (czarne paski) będę miał spore pole do manewru przy spasowaniu sklejek poszycia burt z pokładem  górnym. Myślę, że ten zabieg, w połączeniu ze sklejeniem części poszycia w „skorupkę” pozwoli na bezinwazyjne połączenie wszystkich modułów. 

Kwestią, która będzie ciężko do ogarnięcia w pozostawieniu modelu w planowanej klasie „standard”, jest różnorodność odcieni pokładu. Niestety, nie uda się nic na to zaradzić – cóż, jest to właśnie ten czar „retro”, o którym wspomniałem, nawet przy użyciu impregnacji, nie przeszkadza mi to aż tak bardzo, a nawet ma swój urok. Zresztą, jak w większości przypadków, takie błędy często „znikają” po pojawieniu się wyposażenia i olinowania. Na dole łączenia poszczególnych pasków pokładu wraz z napunktowanymi dziurami pod słupki relingów. 

Na koniec widoczne niedoskonałości szkieletu.. będzie się działo  🙂


Dziennik stoczniowy – wpis 25-sty-2024 r. (dzień 2)


Może zacznę od tego, że dzisiejsze zdjęcia to akumulacja kilku dni pracy nad poszyciem, które nie były dość intensywne, aby zrobić nieco więcej, ale staram zachować proporcję między dokładnością, a tempem prac, które są nawet na niezłych obrotach, ponieważ udaje się „wytrzasnąć” 2-3 godzinki w tygodniu. Z założenia „Wilk” nie ma zbyt wielu elementów, tudzież czyni go teoretycznie modelem, który można zbudować w krótkim terminie, lecz nie o wyścig chodzi, a o dokładność.

Ze względu na modułową budowę i słynne powiedzenie, aby kilka razy „przymierzyć”, a dopiero potem „przykleić”, postanowiłem przymierzyć wszystkie elementy kadłuba, tak na sucho – taśmą maskującą Tamiya. Pozwoli to (a przynajmniej tak mi się wydaje) na wczesne wykrycie ewentualnych niedokładności z których model Wilka słynie.  

Zdaję sobie również sprawę, że sam szkielet ma wiele niedoskonałości, a jedna z nich poniżej.

Zapewne jest to prosty błąd do wyeliminowania, ale zakładam, że chcę dopasowywać poszycie do szkieletu, a nie na odwrót, więc poczekam z ewentualnymi „amputacjami” do suchego przymierzenia sklejek poszycia. Same sklejki będą wycinane nożykiem, bądź nożyczkami – w miejscu, gdzie będzie miała być linia prosta używam nożyka, a miejsca nie będące linią prostą wycinane są nożyczkami. Cięcia wykonywane są wewnątrz druku z kolorem, tak aby usunąć czarną kreskę i w miarę możliwości pokryć poszycie dna czerwonym drukiem.

Okay. Mam nadzieję, że schemat jest dość prosty i nie trzeba więcej treści w tym temacie, ponieważ schemat przygotowywania sklejek poszycia jest powtarzalny dla każdej z nich. Może nieco więcej światła można rzucić na samo formowanie sklejek. Ponieważ poszycie ma być modułem, to chciałbym uzyskać efekt gotowej, ukształtowanej formy. Tutaj świetnie z pomocą przydaje się klej BCG oraz zdolności, które karton oferuje wraz z użyciem tego kleju na bazie wody. 

Biorę ścinkę z kartonu i smaruję nim bardzo cienką warstwę klejem na niezadrukowaną część sklejki poszycia – karton jest stary i szybko wpije klej, wystarczy posmarować drugi raz i wstępnie pręcikiem (użyłem nieco grubszej średnicy 8mm)  przejechać dociskając sklejkę do miękkiego materiału (w moim przypadku stara podkładka pod mysz – taka z materiału). 

Gdy klej wsiąknie do momentu, gdy rolowanie prętem nie będzie zostawiało na nim mokrego kleju, to znak, że można już wyoblić pożądany kształt, który formuję wzorując się wręgami na gotowym szkielecie.

Niestety pierwsza sklejka poszycia nie zgrywa się z wręgą, ale na tym etapie nie przejmuję się takim błędem. Różnica jest, jak widać znaczna, ale czy znacząca do wykonania poszycia kadłuba? Pewnie tak, gdy w takim przypadku chciałbym dopasowywać poszycie do szkieletu – musiałbym modyfikować tą sklejkę, a pewnie „za nią” pozostałe itd. A można przecież prościej : )

Analogia wykonania kolejnych elementów jest ta sama, jak opis powyżej. Na zdjęciach widać, różnego rodzaju nierówności. 

Na tym etapie budowy, wyznaczam oś symetrii wzdłuż linii określających miejsce wklejenia stępki. Nie sugeruję się liniami uskoku (miejsca w których znajdują się łatki z taśmą Tamiya).

Jeśli jestem już w temacie charakterystycznego dla Wilka uskoku między poszyciem części podwodnej, a burtami. O ile logika zgięć ich w miejscu, gdzie wyznaczona jest linia wzdłuż sklejki, tyle sprawa przejścia uskoku w owalną bryłę jest nieco bardziej pracochłonna. Odrysowałem sobie linie zgięć od strony niezadrukowanej (przy okazji widać „zakreskowane” miejsce aplikacji kleju BCG, celem zmiękczenia kartonu i uformowania pożądanego kształtu).

Następnie zaznaczone linie delikatne nacinam nożykiem – ale nie na wylot – chodzi o to, aby pilnik o trójkątnym profilu „wyczuł” linię po której ma się przesuwać siłą manewrowania dłonią.

Pożądany efekt.

I z dwóch stron.

Zrobiłem również kilka zdjęć, które pokazują proces wyznaczania linii gięcia w uskoku. Linia gięcia jest delikatnie nacięta nożykiem od strony nie zadrukowanej, dokładnie po drugiej stronie czarnej kreski, znajdującej się na zadrukowanej części.

Aby sam proces gięcia sklejki powodował, że zachowana zostanie linia prosta, posłużyłem się linijką, która dociska sklejkę dokładnie w miejscu gięcia.

Pozostałe elementy poszycia, połączone „na sucho”.

Podsumowując. Oprócz dziobowej wręgi, która jest za krótka względem sklejki, nie zauważyłem większych nieścisłości. Starałem przymierzyć każdą sklejkę do siebie, aby wstępnie sprawdzić, czy linii ich łączenia ze sobą nie będą zostawiać niepożądanych szpar w poszyciu. Jest dobrze : )


Dziennik stoczniowy – wpis 30-sty-2024 r. (dzień 3)


Poszycie kadłuba. Korzystając z wolnego od zajęć zawodowych weekendu, miałem okazję nieco bardziej pochylić się nad spasowaniem poszycia. O ile w ciągu tygodnia, mogę poświęcić nieco czasu na wycięcie elementów, o tyle lubię mieć więcej swobody, żeby zanurzyć się w głąb piątkowego i sobotniego popołudnia oraz posiedzieć nieco dłużej. Tym razem udało ruszyć się już od piątku. 

Do brzegu! Sklejki poszycia, bo to jedne z kluczowych elementów, których jakość połączeń będzie prezentowała gotowy kadłub. Poszycie, wg mojego diagramu to moduł drugi. Tradycyjnie na początku skleję wszystko na „sucho”, aby zapobiec nierównościom. Punktem wyjściowym jest czarny pas, biegnący w środku każdej sklejki.

Odcienie zielonego koloru w rzeczywistości nie różnią się jak na powyższym zdjęciu, jest to efekt używania lamp o dwóch różnych barwach.  Chciałem jedynie zaprezentować łączenia pokrywające się wzdłuż czarnego pasa. Łączenie sklejek jest identyczne z częścią podwodną, o której pisałem w poprzednim wpisie.

Formowanie sklejek za pomocą kleju BCG (w celu „zapamiętania” kształtu) również jest identyczne, co w przypadku oklejek części podwodnej.

Umowna bryła kadłuba z przyklejonymi „na sucho” oklejkami. Sklejki nie są równe, ale być może opinie dotyczące ich łączenia są zbyt pesymistyczne ? Po spasowaniu elementów na sucho, zauważyłem, że istnieje pewien zakres tolerancji brakujących milimetrów u dołu łączenia między poszyciem burty a specyficznym uskokiem. Dodatkowo, obniżając paski poszycia pokładu przez utworzenie szczelin przelewowych dałoby się uniknąć nierówności wynikających z różnych wysokości oklejek poszycia. 

Kolejną niezgodnością jest pierwsza część poszycia – nie zgrywa się z drugą sklejką, tutaj zdecydowanie albo wytnę nadmiar czerwonego paska, albo nakleję zeszlifowaną od strony niezadrukowanej sklejkę poszycia, tak aby nachodziła na „zakładkę” do czerwonej sklejki i jednocześnie w poziomie „schodziła” się z czarnym pasem.

Tutaj już przymiarki pokładu, który wraz ze swoim poszyciem bocznym będzie modułem nr 3 wg konwencji nazw użytych w opisie relacji na samej górze. Pokład będzie musiał być całkowicie sklejony, żeby sprawdzić, czy w przejściu szpar przelewowych będzie nachodziła zielona sklejka poszycia. W przeciwnym wypadku, paski pokładu będą odpowiednio rozszerzone za pomocą tektur w zależności od tego ile trzeba poszerzyć, aby szare paski boczne pokładu „schodziły” się z poszyciem głównym kadłuba

Uradowany widokiem ogólnej bryły Wilka, cóż… że na sucho, ale oko cieszy, zabrałem się ochoczo za ciosem kolejnego elementu – stępki. Wyżłobiłem sobie rowki pilnikiem Yato (ale spoko.. może być nawet inny : ) Dzięki rowkom łatwiej uzyskać załamanie krawędzi, pisałem o tym już praktycznie we wszystkich moich relacjach. 

Kartonowe części stępki zostały wypełnione paskami tektury szarej o łącznej grubości 3,5 mm (2,5 mm + 1 mm), jednak teraz już wiem, że idealnie byłoby dać 3 mm + 0,2 (grubość kartonu z zeszytu z częściami) + klej. Ale na szczęście, nie popadając w nadmierną obsesję i tak nie wyszło najgorzej.   

Łączenia końcowe stępki wykonam dopiero po sklejeniu ze sobą na stałe modułu 1 (poszycia części podwodnej). Czas na burty pokładu. Wiedziałem, że nie ma już odwrotu od wykonania imitacji szczeliny przelewowej. Ten zabieg zdecydowanie pozwoli na kamuflaż nierówności pomiędzy łączeniem ze sobą wszystkich gotowych, sklejonych w „skorupkę modułów. Z tego tytułu, paski burt u podstawy powinny być odpowiednio uformowane. Postanowiłem to zrobić podobnie jak w przypadku budowy Orła. 

Lecz tutaj, formowanie mimo swej skuteczności, nie do końca ułatwia wycięcie nadmiaru takiego „fartucha”. Zdecydowanie poniższa metoda okazała się o wiele łatwiejsza.

Mniej więcej o to chodziło.

Oczywiście wycięte zostały czarne paski imitujące szczelinę przelewową, która była w założeniu budowy tego elementu wg instrukcji obsługi.. (posłużą one jako ewentualny zapas koloru).

Mimo swej prostoty, paski poszycia pokładu posiadają kilka niuansów, na które od razu trzeba zwrócić uwagę. M.in należały do nich otwory w części dziobowej, w które wpięte zostaną liny cumownicze. Kolejnym dość ważnym aspektem jest sam sposób przygotowania tychże pasków. Aby ładnie schodziły się z pokładem postanowiłem zeszlifować nieco krawędzie, dzięki czemu klej BCG uczyni magię przy klejeniu dwóch elementów kartonowych.

Początkowo chciałem podkleić paski kartonu tekturą o grubości 0,5 mm. Ale jako, że kadłub będzie poddany „samo-kształtowaniu” się względem poszycia głównego”, to uznałem, żeby lepiej nie wzmacniać go i pozostawić w takim stanie w jakim zaleca autor modelu Wilka. 

Czas na kolejne paski …

Przy okazji widać wybite otwory na „oczka” mocujące liny cumownicze. Ale o tym pewnie kiedyś.. Co tutaj się stało ? Tniemy ! : )

Nieco więcej uwagi i poświęcenia wymagało „przerobienie” otworu wydechu Diesla. W miejscu oznaczonym szarym czworobokiem, wycięty, a następnie „podłożony” w miejsce starego kawałka został papier z czarnego bloku barwionego w masie.

Z tego samego materiału wykonane zostały rurki, oraz imitacje wydechu, wraz z okratowaniem, które wykonane zostało z drucika o śr. 0,2 mm i zanurzone w „czernidle”, aby reakcja chemiczna zrobiła mój ulubiony efekt matowej, zwęglonej czerni.

Kleju, którego użyłem to Micro Metal Foil Adhesive. Zwykł go używać do łączenia folii (do bigowania) z kartonem, ale potrzebowałem łącznika, który poradzi sobie z zaczernionym chemicznie drucikiem. 

Kolejną modyfikacją jest specyficzna wnęka na kotwicę. Zostanie ona lekko zmodyfikowana. 

Elementu zielonego nie ma w częściach, ale można sprytnie uzyskać nieco „skrawków” zapasu koloru z części, które należy wg instrukcji należy zagiąć i złączyć takie płaszczyzny. W tym przypadku części osłony wyrzutni min na rufie dają możliwość uzyskania sporo zieleni. A dodatkową „szarość” można odzyskać w nagrodę niewykonania ruchomej wyrzutni torped na rufie.

Dziobowy pasek z wykonaną wnęką, można połączyć z pierwszą sklejką. 

On już dostanie „podposzycie”, tak, żeby nie zapadał się pod naporem kształtowania tego elementu z dolną (zieloną) oklejką części poszycia kadłuba.

Pasek został nadcięty, żeby wyrównać wysokość z poprzednią sklejką.

Wycięcia zostały wykonane po wielu próbach na sucho!  Aby jednak wszystko ze sobą pasowało, musiałem również skrócić górną część szkieletu, tak aby pokład z burtami schodziły się z zielonymi sklejkami. 

Dopiero po wyrównanej wysokości (skróconej), szare paski, sklejki poszycia dziobu będą w stanie połączyć się ze sobą, bez ryzyka szczelin. Sam dziób również został zamknięty.

Do poprawek został retusz, ale ten zabieg będę wykonywał dopiero po „zamknięciu” całego kadłuba. Pozostało „posprzątać” bałagan po wyrzutniach torpedowych na rufie. Tak jak myślałem, może i łatwiej byłoby wykonać wykonując ten element zupełnie od zera, ale.. pokusiło mnie, bo sklejenie „pudełka” imitującego aparat torpedowy było bardziej fascynujące, niż późniejsze docinanie pasków ukrywających szczeliny niepasującego we wnękę wspomnianego aparatu torpedowego.

Rufę zostawiłem nieco zaokrąglaną, bo będzie mi łatwiej spasować zakończenie z jej rufową częścią poszycia podwodnego.

Ostatnie łączenie pasków (widoczne na zdjęciu powyżej) również wykonane zostanie po stałym naklejeniu pokładu do kadłuba, tak, aby było można łatwiej manipulować kątem nachylenia ścian pokładu.

A niedziela.. Jak to na niedzielę. Czyli nie ma nic lepszego niż w końcu, sklejenie czegoś w poszyciu na stałe. Na ogień poszła podwodna część kadłuba, wstępnie była spasowana i chciałem wykonać moduł nr 1, do którego przyklejona będzie stępka, tak aby całość była dobrze usztywniona i nie gięła się na boki, podczas sklejania modułu drugiego, czyli „skorupki” poszycia kadłuba górnego. Do łączenia części poszycia użyłem butaprenu i mojej sprawdzonej metody z łączeniem ich nawzajem paseczkami z kalki. Sposób dobrze zwizualizowany jest na poniższych zdjęciach.

Ostatnie zdjęcie prezentuje stan obecny. Stępka nie została jeszcze przyklejona, jedynie przymierzona. Pasuje świetnie! Do następnego wpisu. Ahoj!


Dziennik stoczniowy – wpis 5-lut-2024 r. (dzień 4)


Ahoj! Z perspektywy wykonania zamierzonych elementów, nie udało jeszcze zamknąć poszycia, mimo, że teoretycznie wszystkie moduły są niemal gotowe. Jednak, biorąc pod uwagę późną godzinę nocną, nie chciałem już nadwyrężać sił, oraz zapobiec błędom podczas „pośpiechu”. Tym razem skupiłem się na sklejkach poszycia kadłuba.

Podobnie jak w modelu ORP Orzeł, skorupkę będą łączyć nacięte paski kalki technicznej.

Wstępnie przymierzone na „sucho” elementy poszycia, sugerowały aby wykonać dodatkową podporę, tak aby górna krawędź nie zapadała się w łuk. Dlatego postanowiłem wykonać dodatkowy szkielet, ale jednocześnie posłuży on do wstawienia czarnej wstawki, aby nieco zakamuflować szkielet w ramach otwartych szczelin przelewowych.

W tle widać już skorupkę poszycia kadłuba. Podczas sklejania kolejnych elementów, każdy z nich został wcześniej przymierzony, tak aby sprawdzić czy górna krawędź nachodzi na czarny pas.

Mały widok na wszystkie moduły z osobna.

Sklejone części poszycia nie są jeszcze przycięte u dołu. Widać białe pole. 

Ten moduł, został wcześniej przymierzony do modułu poszycia części pod kadłubem (ten ze stępką) i na tej podstawie wyznaczyłem linię cięcia

Na górnym zdjęciu widać przyciętą skorupkę kadłuba. Oczywiście ścinka, to niesamowity odzysk „koloru”, więc nie wyrzucam, bo może się przydać. 

Podczas „miętolenia” skorupki poszycia na wręgach szkieletu, zauważyłem, że łączenia lubią się „rozszczelniać”. Dlatego poszycie drugiej burty postanowiłem skleić ze sobą za pomocą kartonowych pasków, wyciętych w ząbki, a nie z kalki.

Gotowa burta, została przyklejona do poszycia ze stępką. Łączenia zostały wykonane na styk.

Zgodnie z przewidywaniami, najtrudniejszą częścią do wykonania w części poszycia, będzie połączenie pierwszej i ostatniej sklejki. Spodziewałem się niedokładności, bo wynikają one z modułowego wykonania wszystkich elementów i niemożliwe byłoby, gdyby w tym sposobie wykonania wszystko się zgrywało. Na dole widać naddatek sklejki. 

Właściwie to przedostatnia sklejka rufy, bo „zamknięcie” poszycia rufy została wykonana z osobna i z nią będzie najwięcej gimnastyki. Trzeba będzie dopasować ją do modułu poszycia dolnego, bocznego i pokładu.

„Dzióbek” rufy.

Całość sklejona ze sobą, ale jeszcze nie sklejone na stałe ze szkieletem – nastąpi to niebawem, bo brakuje niewiele aby definitywnie zamknąć epizod z poszyciem i pokładem.


Dziennik stoczniowy – wpis 10-lut-2024 r. (dzień 5)


Ahoj! Długo wyczekiwany przeze mnie moment w budowie, ponieważ od tej chwili będzie już tylko z górki – kadłub został oficjalnie „zamknięty”. Było nieco modelarskiej „gimnastyki”, ale udało się zręcznie doprowadzić wszystkie łączenia w miarę znośnej dla mnie jakości. Liczy się fakt, że ORP Wilk jest coraz bliżej ukończenia, bo najtrudniejsza i najbardziej spekulacyjna część, jaką jest obszycie kadłuba została wykonana. Nie ma co wychwalać jakości projektu, bo jest kilka krytycznych błędów. Ale wykorzystując metodę spasowania poszczególnych elementów „na sucho” do szkieletu, zdało egzamin. W mniejszym bądź większym stopniu trzeba było docinać lub uzupełniać braki. Ale o wszystkim w tym wpisie.

W ciągu minionego tygodnia, udało mi się wykonać elementy sterów i napędu.

Elementy sterowania zostały podklejone tekturą, tak aby nie zapadały się podczas klejenia. Lepiej widać na fotografiach.

Sklejki zostały wycięte „wewnątrz” czarnej kreski, a krawędzie zeszlifowane, tak aby klej BCG zespolił brzegi bez potrzeby nadmiernego retuszowania tych krawędzi. 

Karton na którym znajdowały się części łopat śruby został rozwarstwiony. 

Ciąg dalszy pokładu i burt. 

Pasowanie i doklejanie „skorupki”.

Ostatni segment poszycia rufy wymagał wycięcia ostatniej wręgi.

Na powyższym zdjęciu widać nadmiar pokładu. Niestety aż tyle trzeba było amputować.. Można przechodzić do oklejania kadłuba. Ostatnie widoki na skorupkę.

Pokład z podklejonymi fragmentami tektury, na której opiera się całość o czarną podstawę.

Niestety nie obyło się bez niedoskonałości, na które czekałem. „Kwiatki” wyrosły na łączeniu dwóch sklejek poszycia oraz dwóch ostatnich sklejek poszycia na rufie. 

Miejsca łączeń były słabe ze względu na podklejenie ich kalką techniczną. Po drugiej stronie burty łączenia są stabilne, gdyż podklejone były paskami z kartonu. Nieco gorzej wygląda łączenie rufy.

Postarałem zakleić tą szczelinę zeszlifowanym i rozwarstwionym fragmentem kartonu z zapasu, który tak bardzo oszczędzałem na tego typu wypadki. Ostatecznie chciałbym uzyskać efekt łączenia widoczny na poniższym zdjęciu.

Szczeliny w burcie zostały zaklejone rozwarstwionymi paseczkami z zapasu kartonu.

Łatka do szpary na rufie

Wstępne spasowanie

I efekt końcowy

I na koniec kilka zdjęć gotowego kadłuba. W najbliższych dniach mam zamiar zabrać się za wyposażenie pokładu.


Dziennik stoczniowy – wpis 18-lut-2024 r. (dzień 6)


Po ukończeniu oklejania kadłuba, wolny czas w tygodniu poświęciłem na częściowe wyposażenie burt i pokładu. Ba! Zacząłem nawet reling, ale o tym w kolejnym wpisie, gdy dojdzie do jego ukończenia. Korzystając z wolnego czasu w trakcie trwania weekendu udało zakończyć się od podstaw cały kiosk z czego jestem niezmiernie szczęśliwy, gdyż oznacza to rychłe ukończenie modelu. 

Nie za wiele mogę pisać o technikach, ponieważ wszystko ukazują zdjęcia, które z resztą przeplatane są zdjęciami historycznymi Wilka (oraz bliźniaka). Koncepcję zmian i modyfikacji poszczególnych elementów czerpałem właśnie z tych zdjęć. 

Kolejnym elementem jest kiosk. Niestety nie udało zrobić się wszystkich elementów wyposażenia pokładu, których prace nadrobić będzie trzeba w nadchodzącym tygodniu, jednak jestem usatysfakcjonowany ukończeniem kiosku, gdyż ta struktura wymagała nieco skupienia i większej ilości czasu spędzonego przy biurku. 

Tutaj pokusiłem się wykonać imitację przezroczystych bulajów, jak mam zwyczaj w każdym modelu pływającym. Wymagało to małej modyfikacji szkieletu samego kiosku oraz wypełnienie wewnętrznych ścian kolorem. 

Nieco więcej problemów miałem z zadaszeniem kiosku, ponieważ elementy były za krótkie. Próbowałem je przedłużyć doklejając brakujące paseczki z kartonu, jednak finalnie zdecydowałem się zamienić te części i wykonać z zapasu koloru zielonego, który oszczędzałem.

Koła ratunkowe wykonałem z uszczelek, których zapas mam dość spory : ) 

Kilka drobnic 

Zastanawiałem się nad elementem, który widać na poniższej fotografii (niestety nie wiem co to jest, do czego służy i jak się nazywa – może ktoś podpowie w komentarzu?) Znalazłem kilka różnych wariantów kolorystycznych, czarne, białe, stalowe. Ostatecznie aby ożywić nieco szarość i dodać kontrastu do kiosku pomalowałem ten element jasnym szarym kolorem, zakończony białą farbką. 

Kiosk okazał się przyjemnym akcentem budowy Wilka. Jedynie zadaszenie miało swoje wady. Nietypowa bryła nie przypomina tej rodem z prawdziwego okrętu, jednak autor miał być może słuszną intencję podzielenia ścian kiosku na dwie części. Widać nieco małe wybrzuszenie, mimo, że części sklejone na styk, nie udało wyprowadzić się przejścia między górną, a dolną częścią ścian kiosku.

Kiosk został zbudowany na tyle, ile pozwalały moje możliwości oraz należy pamiętać, że leciwy wiek materiału z którego powstaje sylwetka tegoż pięknego okrętu, zalicza się do niemal „30-latka”.. ahh, to był wiek : ) A na koniec, „chwali-zdjęcie” całości z kioskiem na pokładzie, bo nie mógłbym zostawić Was z niedosytem do zbliżającej się galerii końcowej. Ahoj!  


Dziennik stoczniowy – wpis 21-lut-2024 r. (dzień 7)


Minął dokładnie miesiąc od rozpoczęcia prac nad modelem Wilka. Dzisiaj umieszczam ostatni wpis z relacji budowy. Chciałbym podzielić się już teraz wrażeniami i chwilami słabości, ale jednocześnie nie chcę zabierać przestrzeni tekstowej w galerii ukończonego modelu, która (jeśli nic nie wydarzy się, co zakłóci rytm) pojawi się w sobotnie popołudnie.  

Przechodząc do meritum tego wpisu. Nie wiele elementów pozostało, po tym jak ukończyłem w weekend kiosk. Jedynie co, pokusiłem się (dzięki sugestii Piotra w komentarzu) wykonać mocowania kół ratunkowych na ściankach kiosku. Ścinek jako zapas koloru pozostało mi zanadto, nakład pracy nieduży, a uplastycznienie kiosku jak znalazł : )

Przy okazji wyposażenia kiosku, najpewniej będę ściągał polską banderę, aby bardziej „pofalować” flagę, podobnie jak w przypadku tej na dziobie. A przy okazji można podpatrzeć imitacje lin, które dorobiłem na burtach. Liny wykonane są z dwóch żyłek miedzianego drutu nawojowego oraz skręcone ze sobą celem imitacji lin. Całość pomalowana „odkryciem”, które znalazłem w pudełku z farbkami. Okazało się bowiem, że Tamiya XF-68 „NATO BROWN w małym słoiczku (10 ml) perfekcyjnie pasuje do koloru pokładu, który uprzednio był impregnowany kaponem, przez co moje „templatki” z mieszanką farb temperowych aktywowanych wodą nie kryły kaponowanej powierzchni, a musiałem w jakiś sposób zamalować białe niedodrukowane pola (błąd w drukarni). 

Oczka wykonywane są wg starej sprawdzonej metody, również z drutu miedzianego oraz nasączone klejem CA włożone we wcześniej przygotowane otwory (na etapie wycinania części burt).

Miała być flaga.. a flagi nie ma, poniżej prezentuje się kształt jaki chciałbym uzyskać na tej na kiosku. Oczywiście aby uzyskać lepszy efekt falowania, karton musi być maksymalnie rozwarstwiony i pofalowany jeszcze gdy klej BCG nie wysechł. Przy okazji mocowanie na olinowanie na dziobie.

Kilka drobnych elementów wyposażenia pokładu.

Nieco więcej pracy zajęło przygotowanie relingów. Tym razem ze względu na skalę, słupki zostały zrobione z drutu mosiężnego o śr. 0,5 mm. Reling to drut mosiężny o śr. 0,2 mm. Całość pokryta delikatną chmurką Tamiya TS-48 (Gunship Grey) w spray’u i po sklejeniu klejem CA poprawiona (przebitki niepokrytego mosiądzu) mieszanką Vallejo z domieszką German Grey celem wyrównania odcieni. Relingi nieco poprawione niż w wycinance, które posiadały 3 rzędowe linki, podczas gdy ORP Wilk posiadał 2 rzędowy reling. To co się dało, zostało „odbite” od szablonu z instrukcji obsługi. 

Wykonane zostały też przejścia z łańcuszków. 

Liczę na owocne zakończenie budowy. Została do poprawki flaga, retusz w niektórych miejscach – w których, na pewno widać na zdjęciach wcześniejszych (i mnóstwo błędów też widać w takim powiększeniu), jest to ogólna poprawa kosmetyki zakończonej budowy. Dwa polery na dziobie oraz olinowanie, które do dzisiejszego popołudnia było zagadką. Szukałem odpowiedniego materiału we wszystkich sklepach „wędkarskich”, które są w mieście i dopiero w jednym z ostatnich dających nadzieję, że nie będę musiał czekać tydzień na dostawę z Internetu, trafiłem w dziesiątkę! Są to gumowe dystanse. Udało się zakupić w dwóch rozmiarach, gdzie skłonny będę raczej do użycia tych mniejszych, aby zachować proporcję skali. 

<< Galeria końcowa >>

12 komentarzy “|Relacja| ORP Wilk 1:100 (Mały Modelarz nr 10-11/1997)

    1. Cześć Michał, dzięki! Mam nadzieję, że Wilczek wyjdzie spoko, bo sam kształt okrętu wygląda zabójczo. Pozdrówki!

  1. Bardzo inspirująca metodyka kartonowego standardu. Bardzo przypomina to sposób pracy Grzegorza (gk) z kartonworku. Nawet taśma też tej samej firmy ;). Czekam na dalsze postępy a w szczególności na sposób poradzenia sobie z dopasowaniem wręga/oklejka.

    1. Dzięki za koment : ) To prawda, Grzegorz wniósł wiele inspiracji do naszego kartonowego hobby. Przez wiele lat obserwowałem (i nadal) jego dzieła, ale nie chcę komplementować za plecami, chyba, że Grześ udzieli głosu w mojej relacji : ) Jeśli chodzi o taśmę.. myślę, że to najlepsza jaką używałem i chyba Tamiya ma szerokie grono odbiorców nie tylko wśród kartonowców 😉 Wręga i oklejka, najpewniej będę dopasowywał ubytek we wrędze, ponieważ właśnie zacząłem ciąć poszycie górne i nie wygląda to źle – czarne paski się zgrywają, .. ale nie będę spoilerował – weekend model, po wyczerpaniu baterii relaks i kolejny wpis. Pozdr

        1. Cześć, dziękuję za miłe słówko : ) Starałem się wrzucić na zdjęciach niedoskonałości, ale mimo efektu bardzo ciężko było uzyskać dokładność w poszyciu.

    2. Cześć! Cichaczem podglądam Twoją relację już od jakiegoś czasu i czekałem na ten etap w budowie. Cóż mogę napisać… Jestem pod ogromnym wrażeniem. Poradziłeś sobie rewelacyjnie z dopasowaniem wszystkich oklejek i z poprawą baboli opracowania. Takie modele budują charakter ale potrafią też nieźle zszargać nerwy aż człowiek sam się dziwi jakie zna słownictwo 😉 Trzymam kciuki za dalszą budowę i czekam na więcej.

      1. Cześć Piotr. Oj budują, na szczęście model był długo „przemyślany” przed budową, a nawet skleiłem go dwa razy „w myślach” haha, dlatego mniej więcej wiedziałem co i gdzie wyskoczy. Na szczęście już z górki, a komentarze od tak autorytarnych modelarzy budują jeszcze większe pokłady chęci na rychłe ukończenie modelu, a zwłaszcza, że niewiele pozostało : )

        1. Jaki tam autorytarny. Przecież ja zaglądam tu żeby się czegoś sensownego nauczyć 🙂 Przymierzam się powoli do swojego pierwszego okrętu. Ba! Nawet już zacząłem składac szkielet ale budowa stanęła na rzecz innego modelu. Niebawem będzie wznowiona.

          Co do Wilka to kiosk wyszedł rewelacyjnie. Brakuje mi jedynie mocowań kół ratunkowych. Na niektórych fotkach historycznych można je dostrzec.
          Niestety nie wiem do czego służył element o który pytasz więc nie pomogę tutaj.

          Pozwol też że zapytam co to za farbki tak ładnie kryją czarne oringi? Koła wyglądają świetnie.

          Bardzo fajnie czyta się Twoja relację. Jeszcze lepiej ogląda bo kleisz czysto i precyzyjnie. Fotki bardzo dobrej jakości jedynie potęgują to wrażenie. Brawo!

          1. Piotr, dzięki za miłe słówko „na niedzielę’ 😀 Oczywiście nie ma bata, że jakaś farbka pokryje oring, dlatego przed malowaniem prysnąłem delikatną chmurkę lakieru półmat od Mr. Hobby ( pewnie i mat da radę i pewnie inne firmy też), a malowanie to najpierw cały oring na biało sprayem Tamiya, a czerwony z buteleczki Vallejo akurat takie miałem pod ręką). Ogólnie gdybym miał pod ręką podkład to pewnie podkładem bym prysnął zamiast lakieru. Pozdrówki

  2. Cześć Michał. Podglądam budowę Orp Wilk z czystego sentymentu, bo kleiłem go w początkach mojej kariery modelarskiej ( niestety poległem na etapie kadłuba). Świetnie Ci wychodzi. Jeśli chodzi o Twoje pytanie to myślę że ten biały element to może być izolator ceramiczny od anteny lub coś w tym rodzaju, aczkolwiek ekspertem nie jestem w każdym bądź razie przypomina mi go trochę kształtem. Czekam na zacny finał.

    1. Być może ma jakąś funkcję any-piorunową (?) bo podłączone to ustrojstwo do masztu. Myślałem w tych samych kategoriach co Ty, dzięki : )

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *